wtorek, 25 lipca 2017

11. Zemsta

Promienie słońca ogrzewały futra lwów. Stado jeszcze spało.
 W powietrzu wisiała lekka mgła, spokojny wiatr czochrał grzywy lwów. Biała księżniczka przeciągneła się leniwie i ziewneła.
-Erno, wstawaj- szepneła Evia szarpiąc za ucho brata.
-Wasza wysokość teraz śpie
-Właśnie widze-Evia sypneła piachem w zielone oczy lwa.
-Hej!- Erno zerwał się na równe nogi i zaczą biec za Evią. Rodzeństwo biegało po łące, szarpało się za uszy i opsypywało się piachem.  
Haren siedział pod skałą i patrzył na zabawe lwów. Był wściekły i zazdrosny. 
Gdy ,,dzieciaki" skończyły zabawe, Erno udał się na polowanie.
Evia po cichu podeszła do skały tak aby nikogo nie obódzić.
-Lubisz Erna co?- zapytał z niesmakiem Haren.
-Jasne, ale ty...
-Nie kończ wiem co do niego czujesz- przerwał Haren i zeskoczył z półki skalnej.
-Wiesz?-Evia niespodziewanie pocałowała Harena w usta.
-A więc wolisz mnie?- zapytał Haren z nutą zadowolenia.
-Zgadnij-księżniczka wtuliła się w grzywe lwa.
-Uganiasz się za wieloma lwami
-Wcale nie. Kocham, ciebie i-Evia nie skończyła.Haren pocałował namiętnie lwice. Evia odwdzięczyła się tym samym.
-:-
Zarys leżał dumnie w jaskini trzymając w łapach Asante. Obmyślał jej przyszłość.
Po chwili do jaskini weszła zła Moama.

-Mówiłam,że nie wolno ci jej dotykać!-warkneła lwica i szybkim ruchem złapała lwiczke za kark. 
-Ja też mam prawo ją wychowywać!-oczy króla zabłysły wściekłością.
-Powtarzam kolejny raz! Nie jesteś jej godzien dotykać!
-Zamknij się !- rykną władca- Jeszcze zobaczysz jaka czeka cie niespodzianka!!
-Śmierć, moja śmierć- sykneła Moama- zabijając mnie Asanta straci życie
-Cwana jesteś koteczku, co powiesz na drugie dziecko? Jednak teraz niech duchy nie maczają w tym łap
-Jesteś głupcem!
-Będziemy mić syna,będzie on królem
-Po moim trupie!
-Uspokój się kochana...
-Zostaw mnie!- warkneła królowa i wybiegła z jaskini.
Zarys popatrzył w skalną ściane i udał się na poszukiwanie jakiejś Młodej lwicy.
-Narro, urodzisz mi syna!- rozkazał Zarys.
Siwa lwica wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia.
-Ja... panie...
-Nie bój się mnie-Zarys podszedł do lwicy.
-Ja... no... nie moge- jękneła Narra.
-Jesteś taka piękna-król złożył namiętny pocałunek na ustach lwicy.
-Wasza wysokość, ja nie moge. Pan ma żone
-Nie kocham jej, kocham ciebie
-Ja nie rozumiem
-Od dawna mi się podobasz- Zarys musną ogonem pysk lwicy.
-Czy to nie jest złamanie prawa?- lwica odsuneła się od króla.
-Jesteś taka młoda i naiwna. Prawo nic nie znaczy-Zarys polizał lwice.
Narrra poczóła motylki w brzuchu.
-Nie ja... nie moge
-Albo urodzisz mi syna albo czeka cie śmierć
-Ja no dobrze-lwica popatrzyła smutno w ziemie i udała się na spacer.
-:-
Stado było gotowe do dalszej wędrówki. Na czela stał Erno, Evia i Haren. Evia dalej nie mogła uwierzyć że Erno jest jej bratem. Jednak cieszyła się. Erno był mądrym, spokojnym i przyjacielskim lwem. 
-Rozumiem, że jesteśmy w doolinie za górami- rzekła Evia oglądając góry. 
-Raczej opuszczamy doline- oznajmił dumnie Haren. Czół się jak prawdziwy przywódca, jak... król.
Wataha lwów podeszła do dwóch gór, które tworzyły przesmyk. 
-Tu może być niebezpiecznie- poimformował czarny lew.
-Nic nie stanie nam na przeszkodzie-powiedział luzacko Haren i ruszył pewnym krokiem przed siebie.
Biała lwica niepewnie ruszyła za lwem. Około godzine później stado znalazło się na granicy Ziemi Śmierci. 
-A więc znowu w domu-Erno wypią pierś i zrobił głęboki wdech. 
-Czas na wojne?- zapytał podekscytowany Haren.
-Nie jeszcze nie. Przepowiednia jeszcze się nie spełniła-przyznał Erno i zmarszczył brwi.
-Jedna plaga już była. Czekamy na kolejne dwie
-Ide się przejść-oznajmiła Evia i oddaliła się od stada. 
-Uważaj na siebie!
-Haren co ty się nią tak przejmujesz?-zapytał Erno uderzając lwa w bok.
-Ja? Skond!!
-Oj skowronku, ktoś się tutaj zakochał-zaśmiał się syn Eramy.
-Co ty wymyślasz!-Haren rzucił się na Erna.
-Oo bawimy się?-zielonooki odskoczył po czym wdrapał się na grzbiet ,,brata".
-:-
Księżniczka szła samotnie po Ziemi Śmierci. Nie byłu tu pięknie. Brak wody, szara ziemia, wszędzie kości,krew i brak drzew. Nawet słońce nie miało ochoty wyjść zza chmur. Gdy Evia znalazła gruby kij wsadzony w ziemie( dawne drzewko) ujrzała kępke trawy i pare kwiatów. 
-A więc coś tu żyje!
Nagle nad głową Evi przeleciały dwa zielone ptaki.
-Zasługa władców-księżniczka ułożyła soę wygodnie na soczystej trawie. Po chwili obok Evia pojawił się zarys czarnej postaci.
-Kim jesteś?- zapytała Evia wstrzymując oddech. 
-Jestem Erama. Twoja matka-oznajmił duch spokojnym, przyjacielskim tonem.
-Yyy...-biała lwica odsuneła się gwałtownie.
-Spokojnie, ja jestem tylko duchem, nic ci nie zrobie
-Jeeesteś moją matką?
-Tak, i mamą Erna
-Jesteś podobna do niego...
-Może i tak. Ale przychodze tu w innej sprawie. Mam mało czasu.Jesteś księżniczką, musisz poprowadzić stado i pokonać Zarysa, to twoje zadanie. Przywołaj pokój.
-Myślałam,że Ziemia Śmierci jest okropna, a tu są kwiaty, trawa i ptaki
-Owszem ale są to śladowe ilości.Niedawno na świat przyszła lwica,została przyjęta jako księżniczka
-Skoro ty pragnełaś wolności to czego o nią nie walczyłaś?
-Byłam słaba. Teraz królową jest Moama i ona nienawidzi Zarysa, ma władze nad Ziemią Śmierci i może ją troche poprawić na lepsze
-Rozumiem- powiedziała cicho Evia. Duch rozpłyną się w powietrzu. Evia siedziała i myślała. Do jej głowy przychodziły nowe myśli.
-:-
Narra biegła najszybciej jak mogła. Do oczu napływały jej łzy. Gorączkowo szukała Moamay.
Królowa myła brązowe lwiątko leżąc daleko od lwiej skały i rozmawiając z Loksim.
-Moamo! Ja nie wytrzymam ja chce odejść z tego świata!-krzyczała Narra.
-Narro spokojnie- królowa starała się mówić delikatnie. 
-Zarys chce cie zdradzić, chce abym urodziła mu syna-Narra gożko płakała. Moama wstała podała lwiątko Loksjemu. Płacząca lwica zrobiła zdziwioną minę na widok tego co zrobiła Moama.
-Zarys przegina. Musimy zorganizować strajk, bunt-warkneła Moama.
-Dlaczego spotykasz się z tym lwem?- zapytała Narra.
-Loksim? To mój mąż
-Zarys jest twoim mężem!
-Nie, nie jest- zaprzeczyła surowym tonem Moama-Jako królowa zabraniam spotykania się z Zarysem
Narra otarła łzy w jej oczach zabłysła zemsta. 
Wieczorem Moama zebrała wszystkie lwice. 
-Musimy sprzeciwić się Zarysowi,tak nie może być!
-Ale on jest potężny ma swoją armie- szepneła jedna z lwic.
-Jesteśmy silniejsze psychicznie!-warkneła Gaja.
-Nie damy mu się!! Stworzymy własną armię!-krzykneła Satyni.
-Tak! -wszystkie lwice triumfalnie rykneły.
-To będzie koniec naszych męk, krwi i łez!-Moama dostojnie usiadła na kamieniu.
-:-
Evia, Erno i Haren szli ciemną nocą. Na niebie lśniły gwiazdy, a księżyc oświetlał Lwią Skałe widzianą na horyzońcie.
-Zniszczymy Zarysa?- zapytał Haren patrząc na Evie wspinającą się na górke z suchej gliny. 
-Teraz zajdzie słońce Czarnego Legionu,a wzejdzie mojego-Evia popatrzyła poważnie na Lwią Skałe i cicho warkneła.
-*-
Hej!Już jestem jak podoba wam się rozdział?
1.Czy będzie wojna?
2.Czy Moama się zmieniła odkąd poślubiła Zarysa?
3.Czy Narra urodzi syna?
Do Emilki Uru: Opowiadanie o Chace zostało skończone zapraszam do czytania. 

Pozdrawam.

niedziela, 23 lipca 2017

★Bohater Miesiąca★ #1

Bohaterem Lipca zostaje: ERNO

Dziękuję za wzięcie udziału w ankiecie.






Zachęcam do kolejnego głosowania. Pozdrawiam!







wtorek, 11 lipca 2017

10.Potomek

Moama szła spokojnym krokiem w poszukiwaniu Loksjego. Chciała z nim porozmawiać na temat dziecka. Był to jeden z tych setkich dni kiedy nie świeciło słońce.
-Witaj kochan- przywitał się czule Loksi podchodząc z nienacka do Moamy.
-Nasze dziecko już domaga się wyjścia by zobaczyć ten okropny świat-westchneła królowa. Moama miała już duży brzuch, przez który było jej trudno chodzić.
-Niebieskie czy różowe?- zapytał Loksi.
-Nie mam pojęcia ale czuje,że dziewczynka
Loksi posłał Moamie lekki uśmiech.
-Musze iść
-Do zobaczenia-pożegnała Moama i ruszyła w strone skały.  Kiedy doszła położyła się na zimnym kamieniu. Lwica położyła głowe na łapach i zobaczyła idącą w jej strone matke.
-Mamo! Gdzie ty tyle byłaś?- zapytała córka i z trudem wstała.
-Nie wstawaj! Byłam u Nimfy. Jak tam twoje maleństwo?
-Ała!!- sapneła Moama.
-Który to miesiąc?- zapytała z niepokojem matka królowej.
-Czwarty- szepneła Moama.
-Dziecko ty powinnaś leżeć w jaskini!!
Mama Moamy zaprowadziła córke do lwiej jaskini.

-Zaczyna się- szeptały lwice czekjąc pod skałą.
-Już jestem gdzie królowa?- zapytała Nimfa sapiąc ze zmęczenia, gdyż musiała biec, a jej małpie stare nogi nie były przyzwyczajone to takiego wysiłku.
Gaja pokazała głową miejsce porodu dziecka.
Moama leżała i z trudem oddychała. Chciała żeby to Loksi teraz obok niej był, a nie Zarys, który siedział w ciemnym końcie gdzie było widać tylko jego zielone oczy.
Poród nie trwał długo. Po chwili rozległ się płacz lwiątka.
Wszystkie lwice cieszyły się udaną akcją. Jednak radość ta nie trwała długo. Każda lwica prosiła władców aby to lwiątko było choć troche podobne do królowej.
-To dziewczynka-oznajmiła Nimfa i położyła lwiątko w łapy matki. Lwiczka była czekoladowa. Odziedziczyła oczy po Moamie i nos po Loksim. 
Zarys był chwilowo wściekły to dziecko ani troche go nie przypominało.
      
 Loksi z trudem znalazł się pod Lwią Skałą. Chciał ujżeć swoje maleństwo. Z Jaskini wyszła mama królowej i Loksi miał okazje zapytać o puchatą kulke.
-I co?- zapytał Loksi.
-To dziewczynka. Bardzo podobna do Moamy, ale nos ma twój- szepneła mama.
Loksi bardzo chciał zobaczyć maleństwo nawet ustalił imie- Asanta. 

W jaskini została już Moama z brązową kulką i Zarysem.
- Powiedz mi dlaczego twoje dzieci są zawsze podobne do ciebie?- syknął z zazdrością król-Przynajmniej ja ją wychowam
-Nigdy nie dam ci jej do wychowania!! Nie dosyć że ty jesteś tyranem to jeszcze ona ma być?!?!?
-Uspokój się. Musimy ją nazwać-rzekł Zarys i uważnie przyjżał się maleństwu.
-Będzie Asanta-oznajmiła królowa- Lok... los tak chciał
-Lepiej brzmi Kora- sykną król.
-Będzie Asanta i koniec!-rykneła Moama.

Tego samego dnia odbyła się prezentacja Asanty. Zarys i Moama wspieli się na Lwią Skałe, a zanimi weszła Nimfa trzymająca  małą kulke.

Wszystkie lwy ustawiły się przed skałą. Loksi patrzył dumnie na małą lwiczke. To on powinien stać tam gdzie teraz Zarys.
Wszystkie lwy rykneły i oddały ukłon młodej księżniczce. Nagle cud ukazał się na oczach stada. Zza szarych chmur wyszły pojedyńcze promyki słońca, które uświetliły małą Asante i Moame. Zarys stał i czekał aż i jego władcy obdażą słońcem jednak tak się nie stało. Nimfa podniosła Asante aby pokazać ją władcom. Stado lwów ukłoniło się poraz drugi, a futerko księżniczki zostało potargane przez wiatr władców, którzy przyjeli ją jako dobrą księżniczke. 
Nie dosyć władcom było cudów. Na Ziemie Śmierci zawitały różno kolorowe ptaki, które przeleciały wokół młodej lwiczki śpiewając. Na ziemi wyrosło pare różowych kwiatów, a wiatr zdmuchnął z gleby stare kości. Prezentacja lwiątka był cudem. Władcy przygotowali tak jak mogli ziemie dla małego szkraba.
-:-
Małe stado lwów leżało na czerwonym piachu. W powietrzu wisiała ponura mgła. Brązowy lew z trudem podniósł głowe z ziemi. Jego fioletowe oczy ujżały czerwień i goronco. Do okoła na horyzoncie rozciągały się potężne góry. Haren z wielkim wisiłkiem wstał i zaczą szukać wzrokiem białą lwice. Ujżał tylko jej głowe wychodzącą z pod góry piachu. Lew  na chwiejnych nogach podszedł do Evia i zdją z niej góre piachu. 
-E... Evia?!- zapytał z nadzieją w głosie Haren.
-Gdzie jesteśmy?- Evia otworzyła oczy.
-Sam nie wiem. Ale martwiłem się o ciebie- powiedział z troską Haren.
-To miłe- szepneła Evia.
-Możesz wstać?-zapytał fioletowooki sam ledwie stojąc na łapach.
-Chyba tak- westchneła księżniczka i podparła się na przednich łapach. Gdy próbowała postawić tylne nogi przez przypadek się potkneła i upadła na Harena.
-Jesteś tak blisko-szepnął Haren.
-Tak blisko...- powtórzyła Evia i pocałowała lwa w policzek. Haren spojżał na księżniczke i pocałował ją w usta.
-Tu są lwy i mogą patrzeć- upomniała Evia.
-Niech patrzą jakie mamy szczęście- rzekł Haren. Evia posłała mu czuły uśmiech i pocałowała lwa tym razem w usta.
-Wiesz co- zaczą brązowy lew
-Tak?
-Kocham cię- wydukał Haren cały czerwony.
-Ja też daże cię wielkim uczuciem- oznajmiła Evia i wtuliła głowe w grzywe lwa. Kiedy reszta lwów się obudziła stado ruszyło.
-Gdzie idziemy?- zapytał jeden z lwów.
-Na ... prosto przed siebie- odpowiedział Haren z godnością.
-:-
Erno popatrzył w niebo. Było inne niż na Ziemi Śmierci.
-Nie jestem w swojej ojczyźnie- powiedział sam do siebie.
Lew wstał z piachu. Było goronco pomimi tego, że nie świeciło słońce. Erno otrzepał się z piachu i ruszył na poszukiwanie jakiegoś znaku życia. Szedł dwie godziny. Jego żołądek domagał się pokarmu,a jego gardło pragneło zwilżenia. Kiedy lew opadał już z sił na horyzoncie ujżał stado lwów.
-Nareszcie!- krzykną o ostatku sił. Stado powolnym krokiem zbliżało się do Erna. Wkońcu czarny lew ujżał znajome twarze.
-Evia ! Haren!
-Erno żyjesz!!-krzykneła Evia i przytuluła się do czarnego lwa. Haren patrzył na to kątem oka z zazdrością.  Lecz sam po chwili rzucił się na ,,brata".
-Co ty tu robisz!?- zapytała Evia.
-Pare dni temy duchy kazały mi przyjść na doline za górami- oznajmił Erno.
-My uciekaliśmy przed plagą-rzekł Haren.
-Uciekaliśmy cały tydzień!- doadała Evia.
Stado lwów postanowiło zrobić postój w górach. 
-Evia moge na momęt?- zapytał Erno podchodząc do księżniczki.
-Jasne. Poczekaj Haren- lwica poszła za Ernem. Haren patrzył na nich z zazdrością.
Erno doprowadził księżniczke do drzewa.
- Znałaś swoich rodziców?
-Nie ale po nocach śni mi się płacz matki- westchneła Evia.
-Evia, twoja i moja matka to ta sama lwica-rzekł Erno nie pewnien reakcji Evi.
-Jak to? Że ja z tobą?!!
- Przepraszam za to co się wtedy stało ja nie wiedziałem, że jesteśmy...
-Musze ochłonąc moge zostać sama?- przerwała Evia.
-Jasne, ja też musze to przemyśleć
Kiedy Erno odszedł przyszedł Haren.
-O czym rozmawiałaś?
Evia nic nie odpowiedziała stała oszołomiona i patrzyła w ziemie.
-Powiedz mi
Księżniczka dalej nic nie mówiła.
-Jemu mogłaś powiedzieć. Rozumiem wolisz go...
Evi popłyneły łzy.
-Evia ja przepraszam- Haren podszedł do lwicy i przytulił ją.

Następnego dnia stado ruszyło na Lwią Skałe. Trudno im było przejść przez piasek więc zajeło im to dużo czasu. Wieczorem stado ujżało zarys lwiej skały...
-:-
Hejka. Wiem że rozdział krótki ale nie będzie mnie przez jakiś czas, i narazie brakuje czasu( wiem powtażam się) na coś długiego. Wróce niedługo. A i zapraszam na głosowanie w ankiecie. Pod koniec lipca zobaczymy kto został bohaterem miesiąca. 
1.Jak wam podoba się nowe lwiątko?
2.Wybaczycie mi tak krótki rozdział?
3. Czy Haren dowie się o tym że Erno jest bratem Evia.
Pozdrawiam i wróce niedługo.





9.Pierwszy pocałunek

Kamienie spadały z małych gór.  Z wodospadu przestała płynąć woda, ziemia w niektórych miejscach zaczeła pękać. Wszystkie zwierzęta panikowały.
-Haren! UWAŻAJ!-wrzasnęła Evia z daleka.
Brązowy lew spojrzał w bok. Od strony dżungli ziemia pękała. Haren dwoma susami znalazł się przy Evi.
-Co się tu dzieje?-zapytał zdziwiony Haren.
-Nie mam pojęcia, gdzie jest Erno?!- księżniczka zaczeła biec w głąb lasu.
-Wasza Nicość, tam jest niebezpiecznie!
-Haren! Nawet przy śmierci żartujesz?- zapytała poirytowana Evia.
-Jeśli mam umierać to musze mieć pełny brzuch-zaśmiał się fioletowooki.
-Dziwny jesteś
-Nawet nie wiesz jak bardzo
Cała zwierzyna uciekała. Szukali ratunku na plaży, w tunelach. Evia i Haren biegli co sił w łapach. Przedzierali się przez krzaki i zwierzęta biegnące w przeciwnym kierunku. 
Nie dosyć,że naszło tyle katastrof to jeszcze Rajska Wyspa zaczeła rozdzielać się na pół.
-Gdzie Erno!?- krzyczała Evia biegnąc obok Harena.
-Nie ma czasu. Gdzie możemy uciekać?
-Jest podwodny tunel- przypomniało się Evi-Szybko!
Brązowy pobiegł za lwicą. Po paru minutach znaleźli się po drugiej strony wyspy na plaży.
-Ma na, Joko la, Yura bi bana manto dagmara-wypowiedział Evia zamykając przy tym oczy. Nagle woda odsuneła się od brzegu. W piachu zrobiła się dziura, która była wejściem do tunelu.
-Co to było?- zapytał Haren.
-Hasło-powiedziała szybko Evia i wpuszczała po kolei lwy i inne gatunki kotów.
-Po jakim języku?
-Wymyślałam to hasło na szybko. Właź!- księżniczka wepchała Harena do tunelu. Otwór się zamknął.
W tunelu było jasno. Śmierdziało glonami i starymi muszlami.
-Jeju jak tu... cudownie pachnie-zaśmiał się sarkastycznie Haren.
-Ty jak zwykle- księżniczka przewróciła oczami.
-A co mam być poważny jak ty?!
-Ooo co masz mi jeszcze do powiedzienia? Śmiało mów!- krzykneła Evia.
-Mądrzysz się! Zachowujesz się jak...
-Jak kto?
-Jak księżniczka!!
-Tak się składa Nerfopasie, że jestem księżniczką!
-Nerfopasie??! Niby ja mam niski poziom inteligencj?!
-Tak tchórzu! Mam dosyć ciebie i twojego ględzenia.
-Wasza Poważność! Ja też musze znosić twoje grymasy!
-Hej, przestaniecie nie jesteście tu sami!- wtrącił się Chaka.
-A ty się nie wtrącaj!- ryknął Haren.
Stado lwów i pare innych gatunków szło spokojnie nikt już nic nie mówił. Evia szła teraz na przodzie, a Haren  zamykał stado.
-:-
-Zarysie, musze ci coś powiedzieć- oznajmiła Moama.
-A więc mów- powiedział niedbale król.
-Zwlekałam ponieważ nie mogłam mieć już dziecka ale duchy przeszłości obdarowały mnie ciążął- Moama starała się mówić jak najbardziej naturalnie.
-Och to cudownie- Zarys syknął słodko-Mam nadzieję,że to chłopiec.
-:-
Stado szło już dobre trzy godziny, wkońcu Evia ujżała ,,światełko" w tunelu. Tym światełkiem było wyjście na ląd. Stado wyszło z czarnego bajorka.
Oczom lwów ukazała się sucha ziemia, czarna zeschnięta trawa i pare kijów wetkniętych w ziemie( kiedyś to były drzewa).
-A więc to jest Ziemia Śmierci. Jeszcze gorsza niż sobie wyobrażałam-westchnęła Evia i spojrzała na stado-Mam plan...
-Urodziłem się tu i może ja będe tu dowodzić-przerwał Haren nie patrząc na Evie.
-Rób swoje-sykneła księżniczka i ustąpiła Harenowi miejsce.
-A więc, musimy uważać...
-No łał. Wiadomo, kto nie uważa na Ziemi ŚMIERCI?- podkreśliła Evia, a na jej twarzy pojawił się grymas.
-Musimy uważać-zaczął ponownie Haren- każdego dnia Czarny Legion obchodzi granice Ziemi Śmierci, na której się znajdujemy. Musimy się rozdzielić, jest nas zadużo. Chaka ty weś pięć lwów, to samo niech zrobi Niko. Ja biore reszte- oznajmił Haren. Nikt się nie sprzeciwił, lwy się rodzieliły. W drużynie Harena były trzy lwy, cztery lwice i... Evia. Przypadek? Nie sądze.
Haren ruszył. Małe stadko poszło w jego ślady.
-Ukryjemy się w wąwozie. Będziemy podróżować nocą- rzekł Haren i zaprowadził stado do wąwozu. 
Zabrakło jeszcze pare godzin do ciemnej nocy. Stado Harena ukryło się w jednym miejscu jednak Evia oddaliła się od stada. Kiedy Haren przechadzał się po wąwozie napotkał na jednej półce skalnej Evie.
Księżniczka próbowała wyjąć łape ze skał, która jej utkneła. Haren podszedł do księżniczki.
-Daj pomoge
-Zostaw mnie, dam rade-sykneła Evia.
-Wasza Poważność ja mam zamiar ci tylko pomóc.
-Przestań, mnie tak nazywać
-Oczywiście, Evia.
Haren jedyn ruchem wyjął łape ze skał. Gdy brązowy lew chciał opatrzyć łape, Evia powiedziała:
-Łapa
-Ja też mam łape
Haren zbliżył się do Evi.
-Lubisz mnie bo jestem miernotą, a w twoim królewskim życiu było ich za mało.

Oba lwy zamkneły oczy. Ta chwila była dla nich piękna. Pocałunek był dość namiętny jak na pierwszy. 
-:-
Chaka szedł zdecydowanym krokiem w poszukiwaniu kryjówki. Miał zamiar udać się na plaże. Po dwóch godzinach małe stado znalazło się na piaszczystej plaży.
-Przynajmnie tu jest wmiare ładnie- pocieszył się jeden lew.
-Tu poczekamy na noc-zdecydował Chaka i ułożył się na piasku.
-Szefie coś tam leży na brzegu-zameldowała jedna z lwic.
Chaka podszedł do brzegu na mokrym piasku leżał czarny lew. Stracił przytomność.
-Przecież to Erno!-usieszył się biały lew. Chaka przyjżał się znalezisku. Po chwili przytachał Erna na suchy piasek. Chaka zbliżył się do czarnego lwa i sprawdził czy oddycha.
Biały lew podał mu wody nadającej się do picia.
-Mam dosyć wody!-kaszlnął Erno.
-Żyjesz!- ucieszył się biały lew.
Erno cały mokry z trudem wstał z ziemi. Zielonooki ciężko oddychał, z jego czarnej grzywy spływała woda. Na jednej łapie miał soczyście zielonego glona.
-Fuujj- Erno zrzucił glona z nogi- Nie cierpie wody!!
 Czarny lew rozejżał się gdzie jest. Jego oczy zarejestrowały plaże Ziemi Śmierci.
-A więc jestem w domu- powiedział sam do siebie i otrzepał się z wody i piachu. 
-Jakim cudem ocalałeś?- zapytał Chaka z zainteresowaniem.
-Nie mam pojęcia wszystko się tak szybko działo. Jednak ważne, że żyje-odsapnął Erno- Gdzie Evia i Haren?
Lew zaczą patrzeć na stado.
-Nie ma ich tu
-Ale żyją?- dopytał Erno i zdją kolejnego glona z ciała.
-Tak
-:-
Zarys dumnie przechadzał się po Ziemi Śmierci. Nadchodziła piękna noc. Już niedługo król zostanie ojcem.
-Mam nadzieję, że Moama urodzi syna-powiedział sam do siebie-Ale jeśli będzie córka? To wychowam ją na wspaniałą królową.
Król podszedł do baobabu.
-Czy żyją jeszcze szamanie-syknął.
-Owszem. Czego chesz Zarysie?-zapytał głos dochodzący z baobabu.
-Po pierwsze panie po drugie masz do mnie zwracać się z szacunkiem- warknął Zarys.
-Tak panie- przez otwór w drzewie wyszła małpa. Była to beżowa samica o granatowych oczach.
-Jakiej płci będzie dziecko?-zapytał król wchodząc do baobabu za szamanką.
-Niestety to wiedzą tylko duchy. Moge tylko sprawdzić ile będziesz miał dzieci- oznajmiła szamanka i zaczeła mieszać różne dziwne rzeczy.
-A więc będzie to jedno dziecko-rzekła Nimfa i umyła palce. 
-Szamanie jak zwykle do bani-warkną zły Zarys i wyszedł.

Moama leżała spokojnie w lwiej jaskini. Cały czas myślała o dziecku i o jej synach.
-Pani-przywitała się Gaja.
-Gaja mów mi po imieniu. Dobrze?
-Oczywiście Moamo. Doszły mnie słuchy, że Zarys zostanie ojcem- Gaja usiadła naprzeciwko królowej.
-Tak-Moama przytakneła.
-Wybudzasz w nas bunt, a zgadzasz się urodzić dziecko temu tyranowi!
-Gaja nie tak głośno. Zachowaj spokój
-Jak mam zachować spokój w takiej sytuacji?!- krzykneła podana.
-Ciszej
-Moama zawiodłam się na tobie. Byłaś jedynym ratunkiem dla nas.
-Gaja, posłuchaj-szepneła beżowa lwica- to jest dziecko Loksjego
Gaja zrobiła wielkie oczy po czym powiedziała.
-Co?!

-:-
-Erno idziesz z nami?- zapytał Chaka patrząc na ciemne niebo.
-Nie, poradze sobie sam- odpowiedział Erno i pożegnał stado.
-Do zobaczenia
Czarny lew szedł spokojnie nie mógł uwieżyć,że znajduje się na ojczystej ziemi. 
-Mieliście mi pomagać!-krzyknął zły Erno.
Wiatr potargał lwią grzywe.
-Dobra, dobra jestem już grzeczny- powiedział Erno z niesamkiem.
Na niebie ukazały się chmury
-Erno. Pomagamy ci cały czas. Dziś to będzie długa rozmowa- z chmur powstał Mohatu.
-Nie widze pomocy z waszej strony- poskarżył się zielonooki i usiadł.
-Musze zadać ci pytanie. Czy wiesz co to jest Lwia Ziemia?
-Nie- odpowiedział krótko Erno- Coś słyszałem o niej.
-A więc Lwia Skała jest sercem Lwiej Ziemi. Była też Rajska Ziemia, to ta gdzie rośnie teraz setki uschniętych drzew. A i nie zapominaj o ziemi wyrzutków-Złej Ziemi. 
-Jak mam odróżnić złą od  dobrej?- zapytał Erno.
-Kiedy skończą się czasy Zarysa na jednej ziemi wyrośnie roślinność. Tak rozpoznasz Lwią Ziemie. 
-Aha
-Teraz słuchaj uważnie. Jest coś takiego jak Wielki Krąg Życia...
-:-
Rzeka dzieląca Lwią Ziemię od Złej Ziemi została nienaruszona. Dalej była brudna i mieszkały tu krokodyle.
-Jak mi to przejdziemy?- zapytała Evia patrząc w wode.
-Nie mam pojęcia- rzekł Haren-Musimy znaleść coś w rodzaju mostu
Stado zaczeło szukać jakiejś kłody.
-Tu jest!- zawołała brązowa lwica i wkoczyła na drewno- Kołysze się
-Musimy uważać-oznajmił jeden z lwów.
-Przechodzimy- rzekł Haren.
-Nikt ani drgnął
Księżniczka podeszła do lwa:
-Możemy zginąć
-Wiem dlatego pójdziesz pierwsza-zaśmiał się brązowy lew.
-Jasne. Pokaże ci, że jestem odważniejsza- Evia stanowczym krokiem przeszła przez most.
Haren spojrzał na drugi koniec kłody.
-Dobra przechodzimy!
Wszystkie lwy po kolei przeszły przez most.
Po chwili coś zaczeło piszczeć i bzykać. Był to głoś okropny dla uszu.
-Co tak piszczy?- zapytał Haren i zatkał uszy.
-To plaga!- wrzasną jakiś lew i popatrzył w niebo.
Całe stada składające się z milionów robaczków ruszyły na Ziemie Śmierci
-Pierwsza plaga!- ryknął Haren i zaczą gorączkowo myśleć.
-Schowajmy się!- powiedziała szybko Evia i całe stado pobiegło za Harenem. Białe robaki leciały za lwami. Miały jeden powód- Były głodne! Była to pierwsz plaga od ponad dwóstu lat!
-:-
-To bardzo ciekawe co mówisz ale po co mi to?- zapytał Erno myśląc nad sensem tego co powiedział Mohatu.
-Dowiesz się


-Jeszcze musisz się dużo nauczyć drogi Erno
-Wiem. Mam pytanie. Czy Haren jest moim bratem?
-Nie. Ale masz rodzeństwo
-Jak to mam?
-Masz siostre
-Czy ona jeszcze żyje? Czy ja ją spotkam
-Ty już ją widziałeś. Pomyśl
-Nie, nie mów, że ona! Że niby ja się... cał.. co?!?!Evia!!!

-★-


Wiem, że krótki ale mam nadzieję, że się podobał.
1.Jakiej płci będzie dziecko Zarysa?
2.Co się stanie ze stadem Harena?
3.Czy podoba wam się to,że pisze też trochę o Moamie? 
4. Jeśli podoba wam się wątek o Moame to czy mam go powięszyć?

A i jeśli piszecie opowiadania to mogę zrobić wam do niego obrazek.
Pozdrawiam.





poniedziałek, 10 lipca 2017

8.Nowa wiadomość

Mineły już dwa tygodnie od odzyskania głowy. Teraz rada starszych była spokojna i mogła porozumiewać się z władcami przeszłości.
Granatowe niebo lśniło błękitnymi gwiazdami. Haren i Erno leżeli razem (jak to robili co wieczór) na miękkim piaski opserwójąc ten piękny widok.
-Jak tu ładnie-westchnął Erno i zamknął oczy.
-Tak to w porównaniu z Ziemią Śmierci...
-Myślałeś o rodzicach?- przerwał Erno.
-Myśle każdej nocy. Dręczy mnie to,że my sobie tu dobrze żyjemy, a oni mogą... już nie być na tym świecie-Haren uronił małą łze.
-Chciałbym porozmawiać z władcami i zadać im mnóstwo pytań-Erno otworzył oczy i spojrzał na brata.
-Taa...-przytaknął brązowy lew.
Nagle na plaże przyszła Evia, radosna i piękna jak zawsze.
-Chłopaki, jutro wielka uczta. Przyjdziecie?-zapytała księżniczka.
-A będzie duuużooo żarła?- zapytał Haren głęboko ziewając.
-Owszem. Będziecie?- Evia spojrzała na czarnego lwa.
-Jasne-uśmiechnął się lekko Erno.
Kiedy Evia zniknęła za krzakami nastała grobowa cisza.

-Haren...-powiedział po chwili Erno.
-Tak?
-Co o niej myślisz?-zapytał zielonooki i wstał.
-Próbuje nie myśleć.
-To dobrze-odedchnął Erno.
-Ale jednak coś w sobie ma. Jak myślisz taka księżniczka i taki lew jak ja...
-Nie-odpowiedział stanowczo Erno i wybrał się na samotny spacer.


 Niebo było pogodne, piasek ocierał się o czarne łapy Erna, a morze tworzyło pięknął muzyke w postaci szumu. Czarny lew oddalił się od Harena mógł długo myśleć sam i nikt mu nie przeszkadzał. Nagle na niebie pokazały się szkarłatne chmury. Erna zdziwiło to zjawisko.
-Erno- powiedział głos dochodzący z nieba.
-Kim jesteś?-zapytał Erno gdy z chmur ułożyła się postać żółtego lwa z czerwonął grzywął.
-Jestem dawnym władcą. Tylko władcy i szamanie pokazują się na niebie.
Erno nic nie odpowiadał.
-Niedługo spełni się przepowiedznia, którą zapewne usłyszałeś. Będe ci pomagał w trudnościach i problemach...
-Co się dzieje z Moamą i Loksim?- przerwał Erno.
-Są bezpieczni, jednak Lwia Ziemia dalej wygląda okropnie. Musisz tam wrócić, zabierz brata- głos słyszał tylko Erno.
-A więc żyjął!Jak mam tam wrócić?
-:-
Brązowy lew wspinał się po grubych drzewach. Kiedy znalazł największe ułożył się wygodnie i popatrzył w gwiazdy. Gwiazdy przypominały pewną lwice.
-Jeju ale te gwiazdy realistyczne- powiedział Haren.
-Witaj chłopcze, jestem Uru-gwiazdy poruszyły się i przemówiły głosem.
-W... witam- zająkał Haren.
-Lwia Ziemia jest okropnym miejscem, włada nim dalej okrutny Zarys i kochana Moama...
-Moama?! A więc żyje!! Co powiedziałaś?? Jest królową??!!!-wrzasnął brązowy lew.
-Tak jest. Posłuchaj. Musisz wybrać się z bratem na Lwią Ziemie.
-Po co?- zapytał Haren.
-Wszystko się wytłumaczy...
-Czekaj!- krzyknął Haren. Gwiazdy wróciły na swoje miejsce, brązowy lew zeskoczył z drzewa i zabrał się za poszukiwanie brata. Kiedy przechodził przez wąską rzeczke na drodze staneła mu Evia.
-Znowu ty? Co tutaj robisz?-zapytał poirytowany Haren.
-Mieszkam tu!-lwiaca zrobiła głupi uśmiech.
-Nie mam czasu na gadanie, wasza Nicość-syknął Haren.
-Rozumiem-rzekła Evia i odeszła zadowolona.
Syn Moamy nie szukał długo, znalazł brata na plaży.
-Erno musze ci coś powiedzieć...
-Ja też-przerwał zielonooki.
-Moge pierwszy? Napewno moje jest ważniejsze i ciekawskie- Haren usiadł dumnie.
-Ach tak? Moje jest o wiele lepsze!- oznajmił Erno i wywrócił brata na piasek.
-Erno nie jestem dzieckiem! Ty też nie jesteś!
-Braci, Evia zawróciła ci w głowie-zaśmiał się Erno.
-Skond! Chociasz...
-Nie waż się dokańczać!-ryknął ze śmiechem Erno i zaczął uciekać-Goń mnie!
-Erno, serio?-Haren przewrócił oczami.
-Nie to nie- Erno podszedł do brata- Gadaj.
-A więc rozmawiałem z królową z...
-Ja też. Tylko, że ja z królem...
-:-
Zarys spacerował dumnie po swojej jaskinie. Wszędzie leżały kości. Z łap króla ociekała krew- była to ciecz jednego z poddanych, który nie wykonał polecenia zgodnie z rozkazem.
Kiedy Zarys ułożył się na szarym kamieniu do jaskini weszła Moama.
-A więc- powiedział Zarys.
-Nie kończ! Co ci tak zależy?!- przerwała królowa.
-Gdy mnie zabraknie ktoś musi mnie zastąpić!-ryknął lew.
-Jeszcze troche czasu-sykneła Moama.
-Czemu tak zwlekasz kochana?- Zarys leżał dalej.
-Nie znam cie! Jestem królową nie cały miesiąc!-wrzasneła fioletowooka.
-A więc masz czas do końca tego tygodnia-syknął Zarys i zły wyszedł z jaskini.
Gdy król zniknął z oczu Moamy, lwica wybrała się na sawwane. Próbowała wyobrazić sobie jak mogła wyglądać ziemia kiedyś. Nagle lwica ujżała czarnego lwa.
-Loksi?- zapytała niepewnie Moama.
-Wasza wysokość dawno pani nie widziałem-zaśmiał się lew.
-Loksi!- Moama podeszła do lwa- Mam dla ciebie wiadomość.
-Jaką?- zapytał wesoły Loksi.
-Jestem-Moama nabrała oddechu- w ciąży.
-Co? Jak mogłaś !-ryknął lew.
-Nie cieszysz się?- zapytała Moama.
-A z czego mam się cieszyć?!-wrzasnął Loksi- Mam się cieszyć, że Zarys będzie ojcem!
Loksi zrobił się cały czerwony ze złości.
-Głuptasie-zachichotała Moama- to będzie twoje dziecko.
-CO!!??!-Loksjego przywarło do ziemi-Czyli,że ja... Och to wspaniale.
Loksi podszedł do ukochanej i pocałował ją w czoło.

-Ale mam pewne obawy- jękneła Moama- Co powie Zarys. I jak zaaraguje Haren, gdyby nas spotkał.
-Spokojnie. Były takie przypatki,że lwice nie mogły mieć dziecka więc duchy podawały pewnien owoc po którym lwica była...
-Och to jest myśl! Powiem Zarysowi, że duchy mnie obdarowały dzieckiem!- przerwała lwica.
-Tak- uśmiechnął się Loksi.
-A Haren?-dopytała Moama.
-Zrozumie to- szepnął Loksi.
-:-
Kiedy na Ziemi Śmierci było popołudnie, to na Rajskiej Wyspie wstawało życie.
Wszystkie lwy spały spokojnie tylko Evia wybrała się na poranny spacer po plaży.  Tego poranka morze było spokojne i posyłało przyjazne dla oka fale. Piasek był ciepły i miękki. Lwica nie wyobrażała sobie życia bez takiej ilości wody, zapchu plaży i odgłosu fal. Słońce posyłało ciepłe promyki na futro księżniczki. Evia miała się wspaniale. Gdy tylko poczuła głód podeszła do pobliskiego krzaka i zerwała owoc. Nie miała ochoty na mięso.
-:-
Haren podniósł głowe. Wszyscy spali. Brązowy lew ziewną potężnie po czym wstał i rozciągnął się leniwie. Fioletowooki podszedł do małego strumyka. Gdy wychłeptał krystalicznął wode udał się na plaże pomyśleć o wczorajszej rozmowie z bratem.
Haren szedł spokojnie patrząc w dal. Nagle u j ż a ł Evie idącą w jego strone.
-O witam wasza kultowość-ukłonił się Haren z szyderczym uśmiechem.
-Mogłbyś przestać nadawać mi takie przezwiska?- zapytała poirytowana Evia.
-Och oczywiście księżniczko- odpowiedział z grymasem Haren.
-Ty parszywy...
-Kto jest parszywy?-przerwał Haren.
-Widze, że już jesteście na nogach-przywitał się Erno.
-Skond ty tu?-  zapytał z osłupieniem syn Moamy.
-Tak się kłucicie, że mnie nie widzicie. Wiecie ile musze znościć wasze grymasy-jęknął Erno.
-Tak się składa, że ta tu nie może oderwać odemnie oczu- oznajmił dumnie Haren.
-Coś ci się pokalapućkało, bez mózgu- syknęła Evia.
Erno wybuchł śmiechem.
-Śmiej się, nie widziałeś nas przed wczoraj rano. Wyznała co do mnie czuje
-Ty! Ty patentowana laserowa, bez myślna świnio!-rykneła Evia i poszła pod wodospad.
-Świno?Chyba trafiłem w jej czuły punkt, że tak się wściekła-przytaknął Haren.
-Jak ona cię nazywa!-śmiał się Erno-Jak ci dokopała!
-Przestań, a teraz na poważnie- Haren zrobił poważnał mine.
-Jasne!-Erno tażał się po piachu ze śmiechu.
-Jutro ide na Ziemie Śmierci-powiedział brązowy nie zwracając uwagi na śmiech brata.
-Serio!?- Erno wytrzeszczył oczy.
-Już czas- powiedział Haren, zostane tylko na uczte i płyniemy.
-My?
-Erno musimy pomóc rodzicom-oznajmił Haren.
-Ale należymy do ostatniego legionu-jęknął Erno- w sumie masz racje, ale ja niejestem gotowy.
Haren posłał bratu mały uśmiech i poszedł się przejsć.

Nastał wieczór. Wszystkie lwy szykowały się do wielkiej uczty. Jeszcze przed przyjęciem Haren, Erno i kilka lwów musiało przegonić hieny.
Punktualnie wieczorem, kiedy gwiazdy nabrały błękitnego koloru wszystkie lwy i małpy zebrały się. Evia wraz z radą starszych usiadła nad podwyższeniu.
-Witam tu wszystkich zebranych! To dziś uczcimy rocznice założenia Rajskiej wyspy-ogłosił jeden szympans.
-A teraz nieprzedłużając zapraszam do jedzenie- powiedziała Evia.
Na wielkim kamieniu leżało mnóstwo owoców i trochę mięsa. Wszystkie lwy ze smakiem rzuciły się na jedzenie.
-Evia-Erno usiadł obok lwicy, która była przy kamieniu-Haren odchodzi jutro rano.
-Co?-Evia wybałuszyła oczy.
-Idzie na Ziemie Śmierci-dodał zielonooki.
-Jest jak najemnik. Nie zależy mu na niczym ani na ... nikim
-To znaczy nie do końca...
-Wybacz Erno ide się przejść- odparła księżniczka.

Nadszedł piękny poranek. Haren właśnie żegnał się z innymi, gdy podszedł do niego Erno.
-Powinieneś powiedzieć coś Evi-zaproponował czarny lew.
-Jasne
Haren udał się na plaże. Nie wiedział dlaczego tam idzie ale tak mu się wydawało, że spotka tam Evie.
Księżniczka leżała na piachu i patrzyła na fale.
-Wasza kultowość pora na mnie-powiedział stanowczo Haren.
-Masz racje- przytaknęła Evia.
-Tylko nie płacz za mnął. Żegnaj księżniczko.
-Haren-jękneła Evia.
-Tak wasza wysokość
-Miałam nadzieje, że zostaniesz
-Jestem potrzebny-rzekł Haren nie widząc smutku w oczach Evi.
-Potrzebujemy Cię!-krzykneła księżniczka.
-My potrzebujemy czy raczej ty?
-Ja? Nie mam pojęcia o czym mówisz-zdziwiła się Evia i wstała.
-Pewnie nie
-Oczym powinnam wiedzieć?- zapytała Evia nie rozumiejąc.
-Nie żartuj. Czujesz coś do mnie-oznajmił spokojnie Haren.
-Tak. Pomagasz i jesteś najlepszy z legionu.
-Nie oto mi chodzi. No prosze MÓW-podkreślił Haren i ruszył.
-Coś ci się przewidziało-Evia udała się za brązowym.
-No to dlaczego zamnął idziesz?Zapewne obawiasz się, że nie dam ci całusa?
-Haren! Już wole pocałować świnie!-krzyknęła Evia.
-Załatwione!-Haren odszedł, a Evia została sama. 
Po chwili ziemia zaczeła się  chwiać. Wszystkie kamienie położone wysoko pospadały na ziemie. Rajskiej Ziemi groziło niebezpieczeństwo.
-:-
Jak podobał wam się rozdział? Mam do was nietypowe pytania.
1.Jak wam podoba się wygląd Harena?
2. Którego bohatera dotychczas poznanego najbardziej lubicie?
3. Erno vs Haren.











czwartek, 6 lipca 2017

7.Szklana głowa

Szklana głowa. Tak, to ten największy skarb Rajskiej Wyspy. Jest to głowa założyciela królestwa Rajskiej Wyspy. Żył on tak dawno,że nikt nie pamięta jego imienia. Co po nim zostało? Tylko szklana głowa, spoczywająca teraz w jaskini hien. 
Szklana głowa służy do poruzumiewania się z władcami przeszłości, lecz hieny mają inne powody do przytrzymwania tego oto przedmiotu o swoich właściwościach.
-:-
Erno bieg przed siebie, na oślep. Przedzierał się przez kolczaste krzaki. Goniły go hieny. Starał się zgubić paskudne stworzenia, było to bardzo trudne. Wygłodniałe hieny z pianął w pysku nie znały słowa litość! W końcy Erno wskoczył na konar jednego z drzew. Udało się, hieny go zgubiły. Lew dyszał, był cały mokry i okaleczony przez rośliny, z jego łapy lała się krew. Gdy się trochę uspokoił zobaczył,że znalazł się w dziwnym miejscu. Było tam chłodno i szaro. Nad ziemą wisiała podejrzana,szara mgła. Pomiędzy dwoma drzewami znajdowała się szeroka szczelina. 
Syn Eramy zastanawiał się czy tam pójść. Ciekawość wygrała. Erno zeskoczył z drzewa i ruszył w strone kamiennej szczeliny.
-:-
-I co księżniczko masz jakiś plan?-zapytał Haren powalając jedną z paskudnych hien.
-Tak musimy znaleźć twojego brata-Evia ugryzła czarną hiene i pędem uciekła.
-Ej może na mnie byś poczekała!?-sykną Haren dołączając do lwicy.
Dwa lwy biegły przez dżungle, w poszukiwaniu Erna i ucieczką przed hienami.
Nagle jedna z hien zeskoczyła z drzewa znajdując się na grzbiecie Evi.
Lwica z łomotem upadła na ziemię. Wszystkie hieny rzuciły się na księżniczke. 
-Haren!-jękneła żałośnie Evia.
Brązowy lew bez zastanowienia, ruszył Evi na pomoc. Odganiając pare hien wzią Evie na grzbiet. Haren biegł co sił w łapach. Gdy odwrócił się by zobaczyć czy Evia jest na jego plecach, jego wzrok spotkał się ze wzrokiem Evi. Wszystko dla nich ucichło. Evia uśmiechneła się lekko. Haren patrzył na nią maślanym wzrokiem.
-Haren!Evia!Szybko!-krzyknął Erno wyskakując ze szczeliny. Haren wraz z Evią przecisneli się przez otwór w skale. Erno w tym czasie zaklinował wejście do jaskini.
Była to ponura,ciemna i wilgotna jaskinia.
Haren położył Evie na ziemi.
-Jak się czujesz?-zapytał troskliwie Erno.
-Już dobrze-Evia wstała-A więc oddaliliśmy się od jaskini. 
-Niezupełnie. Właśnie zwiedziłem tą jaskinie i w głąb niej znajduje się głowa.
-Wspaniale!-zadowolona Evia ruszyła za Ernem.
W jaskini śmierdziało stęchliznął było mokro i nieprzyjemnie.
-Co tak śmierdzi?-zapytał Haren prujbując zatkać nos. 
-Twoja głupota-zaśmiała się drwiąco Evia.
-Nieprzesadzasz księżniczko? Jeszcze pare minut temu patrzyłaś na mnie jak na...
-Jak na kogo?- przerwała lwica.
-Po prostu nie mogłaś spuścić oczu z takie lwa jak ja  -powiedział Haren.
-Skond taka pewność ptasi mużdżku-warknęła Evia.
Erno zachichotał.
-To tutaj- oznajmił Erno gdy doszli do ogromnej jaskini.
Na środku jaskini stała skała, na której leżała szklana głowa. Księżniczka szybkim ruchem wzieła szkło.
-Myślałem,że ta głowa będzie większa- szepnął Haren.
-Została zmniejszona-powiedziała krótko Evia.
Po chwili do jaskini wbiegły hieny. 
-Uciekajcie ja ich załatwie-warknął Haren, po czym zabrał się do pracy.
Evi i Erno uciekli.
-To twój koniec lwiaku!-zchichotała szara hiena i ruszyła w pogoń za brązowym lwem.

Evia i Erno wybiegli z jaskini po znalezieniu wyjścia. Chwile później zjawił się Haren, a za nim hieny.
Rozpoczeła się walka. Evia stała za skałął pilnując głowy. 
-Odczepcie się od nas!-ryknął Erno wpychając pare hien do jaskini.
-Padam z nóg-jęknął Haren opierając się o skałe.
-No nie, myślałem, że się skończyły-Erno przewrócił oczami i przygotował się do walki z biegnącymi hienami.
-Trzymaj komandosie, ktoś nas musi ratować-rzekła Evia i webchała w łapy Harena szklanął głowe. 
-Jeju, mam ochote ją zabić. Ale coraz bardziej mi się podoba-Haren schował się za skałe z głową. Walka trwała dalej, Erno padał już z sił jednak Evia była w dobrej formie. Jednym ruchem łapy powaliła sześć hien na ziemie. 
Haren widząc ich przegrane, zaczął walić łapą w szklany przedmiot.
-Halo, wy władcy przeszłości pomuszcie !-Haren potrząsnął szklaną głową.
Nagle z nieba dobiegł wielki podmuch wiatru, który zmył hieny z gruntu. 
-Udało się!
-:-
Cała Rajska Wyspa świętowała. Cała? Nie. Wszystkie hieny rozpaczały, jednak reszta zwierzyny radowała się odnalezionym skarbem. Wieczorem Evia zorganizowała wręczenie nagród. 
Księżniczka usiadła na wielkim kamieniu. Wszystkie lwy usiadły obok jej tworząc korytasz. Ptaki zaczeły grać ustalonął nute, a przed księżniczkął ustawili się Erno i Haren. Po oddaniu ukłonu, Evia wręczyła im po czarnym rzemieniu (rzemień miał wage taką samął jak medal). Erno i Haren byli z siebie zadowoleni. A gdy nikt nie patrzył Haren puścił oczko do Evia. Księżniczka uśmiechneła się do lwa.
-:-
-Moama!-ryknął Zarys stojąc tak jak kiedyś stał Skaza wołając Sarabi.
-Tak?-zapytała Moama.
-Obiecałaś mi potomka-szepnął słodko Zarys.
-Nic nie obiecywałam-syknęła Moama.
-Miałaś mnóstwo czasu-Zarys dalej mówił spokojnym głosem.
-Owszem- Moama patrzyła ponuro na tyrana.
-A więc, już czas abym został ojcem-Zarys przejechał delikatnie ogonem po pysku lwicy
-Nigdy-warknęła Moama.
-Jesteś taka piękna jak się złościsz-tyran polizał lwice.
-Panie, przestań- Moama stała cały czas w tej samej pozycji.
-Powiedz,że mnie kochasz-Zarys przysunął do siebie lwice.
-Jesteś  parszywym Nerfopasem-syknęła Moama.
-Wiem,że mnie kochasz-Zarys przysunął się do partnerki. Moama z rykiem gryzła się w ciało Zarysa. Krół z bólu upadł na glebe. 
Moama uciekła ze skały w poszukiwaniu Loksjego. Znalazła ukochanego samotnego na polance za skałą. 
-Loksi-szepneła Moama i wtuliła się w grzywe lwa.
-Kochana-Loksi pocałował lwice w głowe.
-Chce być przy tobie-lwica popatrzyła na lwa cała mokra od płaczu.
-Cii nic nie mów-Loksi,otarł łzy Moamy. Gdy lwica ochłoneła zaczął biec. Lwica uśmiechnęła się i pobiegła za ukochanym. Gdy lwica dogoniła czarnego, przewróciła go na ziemie. 
-Kocham cie-szepnęła lwica. Lew zaczął mruczeć i ocierać swój pysk o Moamy. 
-Gwiazdy-rzekła lwica.
-Tak, piękne-przytaknął lew.
Loksi pocałował namiętnie ukochanął
Zakochani spędzili ze sobął całą noc.
-:-
Hej, jak wam podoba się rozdział? Myśle,że niechaotyczny XD. Jeśli tak to piszcie w komentarzach.
1.Co wam najbardziej podobało się w tym rozdziale?
2.Jak myślicie Haren zaczął interesować się Evią?
3. Jak zaaraguje Zarys na wieść tego,że Moama go zdradza?
Pozdrawiam