W powietrzu wisiała lekka mgła, spokojny wiatr czochrał grzywy lwów. Biała księżniczka przeciągneła się leniwie i ziewneła.
-Erno, wstawaj- szepneła Evia szarpiąc za ucho brata.
-Wasza wysokość teraz śpie
-Właśnie widze-Evia sypneła piachem w zielone oczy lwa.
-Hej!- Erno zerwał się na równe nogi i zaczą biec za Evią. Rodzeństwo biegało po łące, szarpało się za uszy i opsypywało się piachem.
Haren siedział pod skałą i patrzył na zabawe lwów. Był wściekły i zazdrosny.
Gdy ,,dzieciaki" skończyły zabawe, Erno udał się na polowanie.
Evia po cichu podeszła do skały tak aby nikogo nie obódzić.
-Lubisz Erna co?- zapytał z niesmakiem Haren.
-Jasne, ale ty...
-Nie kończ wiem co do niego czujesz- przerwał Haren i zeskoczył z półki skalnej.
-Wiesz?-Evia niespodziewanie pocałowała Harena w usta.
-A więc wolisz mnie?- zapytał Haren z nutą zadowolenia.
-Zgadnij-księżniczka wtuliła się w grzywe lwa.
-Uganiasz się za wieloma lwami
-Wcale nie. Kocham, ciebie i-Evia nie skończyła.Haren pocałował namiętnie lwice. Evia odwdzięczyła się tym samym.
-:-
Zarys leżał dumnie w jaskini trzymając w łapach Asante. Obmyślał jej przyszłość.
-Mówiłam,że nie wolno ci jej dotykać!-warkneła lwica i szybkim ruchem złapała lwiczke za kark.
-Ja też mam prawo ją wychowywać!-oczy króla zabłysły wściekłością.
-Powtarzam kolejny raz! Nie jesteś jej godzien dotykać!
-Zamknij się !- rykną władca- Jeszcze zobaczysz jaka czeka cie niespodzianka!!
-Śmierć, moja śmierć- sykneła Moama- zabijając mnie Asanta straci życie
-Cwana jesteś koteczku, co powiesz na drugie dziecko? Jednak teraz niech duchy nie maczają w tym łap
-Jesteś głupcem!
-Będziemy mić syna,będzie on królem
-Po moim trupie!
-Uspokój się kochana...
-Zostaw mnie!- warkneła królowa i wybiegła z jaskini.
Zarys popatrzył w skalną ściane i udał się na poszukiwanie jakiejś Młodej lwicy.
-Narro, urodzisz mi syna!- rozkazał Zarys.
Siwa lwica wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia.
-Ja... panie...
-Nie bój się mnie-Zarys podszedł do lwicy.
-Ja... no... nie moge- jękneła Narra.
-Jesteś taka piękna-król złożył namiętny pocałunek na ustach lwicy.
-Wasza wysokość, ja nie moge. Pan ma żone
-Nie kocham jej, kocham ciebie
-Ja nie rozumiem
-Od dawna mi się podobasz- Zarys musną ogonem pysk lwicy.
-Czy to nie jest złamanie prawa?- lwica odsuneła się od króla.
-Jesteś taka młoda i naiwna. Prawo nic nie znaczy-Zarys polizał lwice.
Narrra poczóła motylki w brzuchu.
-Nie ja... nie moge
-Albo urodzisz mi syna albo czeka cie śmierć
-Ja no dobrze-lwica popatrzyła smutno w ziemie i udała się na spacer.
-:-
Stado było gotowe do dalszej wędrówki. Na czela stał Erno, Evia i Haren. Evia dalej nie mogła uwierzyć że Erno jest jej bratem. Jednak cieszyła się. Erno był mądrym, spokojnym i przyjacielskim lwem.
-Rozumiem, że jesteśmy w doolinie za górami- rzekła Evia oglądając góry.
-Raczej opuszczamy doline- oznajmił dumnie Haren. Czół się jak prawdziwy przywódca, jak... król.
Wataha lwów podeszła do dwóch gór, które tworzyły przesmyk.
-Tu może być niebezpiecznie- poimformował czarny lew.
-Nic nie stanie nam na przeszkodzie-powiedział luzacko Haren i ruszył pewnym krokiem przed siebie.
Biała lwica niepewnie ruszyła za lwem. Około godzine później stado znalazło się na granicy Ziemi Śmierci.
-A więc znowu w domu-Erno wypią pierś i zrobił głęboki wdech.
-Czas na wojne?- zapytał podekscytowany Haren.
-Nie jeszcze nie. Przepowiednia jeszcze się nie spełniła-przyznał Erno i zmarszczył brwi.
-Jedna plaga już była. Czekamy na kolejne dwie
-Ide się przejść-oznajmiła Evia i oddaliła się od stada.
-Uważaj na siebie!
-Haren co ty się nią tak przejmujesz?-zapytał Erno uderzając lwa w bok.
-Ja? Skond!!
-Oj skowronku, ktoś się tutaj zakochał-zaśmiał się syn Eramy.
-Co ty wymyślasz!-Haren rzucił się na Erna.
-Oo bawimy się?-zielonooki odskoczył po czym wdrapał się na grzbiet ,,brata".
-:-
Księżniczka szła samotnie po Ziemi Śmierci. Nie byłu tu pięknie. Brak wody, szara ziemia, wszędzie kości,krew i brak drzew. Nawet słońce nie miało ochoty wyjść zza chmur. Gdy Evia znalazła gruby kij wsadzony w ziemie( dawne drzewko) ujrzała kępke trawy i pare kwiatów.
-A więc coś tu żyje!
Nagle nad głową Evi przeleciały dwa zielone ptaki.
-Zasługa władców-księżniczka ułożyła soę wygodnie na soczystej trawie. Po chwili obok Evia pojawił się zarys czarnej postaci.
-Kim jesteś?- zapytała Evia wstrzymując oddech.
-Jestem Erama. Twoja matka-oznajmił duch spokojnym, przyjacielskim tonem.
-Yyy...-biała lwica odsuneła się gwałtownie.
-Spokojnie, ja jestem tylko duchem, nic ci nie zrobie
-Jeeesteś moją matką?
-Tak, i mamą Erna
-Jesteś podobna do niego...
-Może i tak. Ale przychodze tu w innej sprawie. Mam mało czasu.Jesteś księżniczką, musisz poprowadzić stado i pokonać Zarysa, to twoje zadanie. Przywołaj pokój.
-Myślałam,że Ziemia Śmierci jest okropna, a tu są kwiaty, trawa i ptaki
-Owszem ale są to śladowe ilości.Niedawno na świat przyszła lwica,została przyjęta jako księżniczka
-Skoro ty pragnełaś wolności to czego o nią nie walczyłaś?
-Byłam słaba. Teraz królową jest Moama i ona nienawidzi Zarysa, ma władze nad Ziemią Śmierci i może ją troche poprawić na lepsze
-Rozumiem- powiedziała cicho Evia. Duch rozpłyną się w powietrzu. Evia siedziała i myślała. Do jej głowy przychodziły nowe myśli.
-:-
Narra biegła najszybciej jak mogła. Do oczu napływały jej łzy. Gorączkowo szukała Moamay.
Królowa myła brązowe lwiątko leżąc daleko od lwiej skały i rozmawiając z Loksim.
-Moamo! Ja nie wytrzymam ja chce odejść z tego świata!-krzyczała Narra.
-Narro spokojnie- królowa starała się mówić delikatnie.
-Zarys chce cie zdradzić, chce abym urodziła mu syna-Narra gożko płakała. Moama wstała podała lwiątko Loksjemu. Płacząca lwica zrobiła zdziwioną minę na widok tego co zrobiła Moama.
-Zarys przegina. Musimy zorganizować strajk, bunt-warkneła Moama.
-Dlaczego spotykasz się z tym lwem?- zapytała Narra.
-Loksim? To mój mąż
-Zarys jest twoim mężem!
-Nie, nie jest- zaprzeczyła surowym tonem Moama-Jako królowa zabraniam spotykania się z Zarysem
Narra otarła łzy w jej oczach zabłysła zemsta.
Wieczorem Moama zebrała wszystkie lwice.
-Musimy sprzeciwić się Zarysowi,tak nie może być!
-Ale on jest potężny ma swoją armie- szepneła jedna z lwic.
-Jesteśmy silniejsze psychicznie!-warkneła Gaja.
-Nie damy mu się!! Stworzymy własną armię!-krzykneła Satyni.
-Tak! -wszystkie lwice triumfalnie rykneły.
-To będzie koniec naszych męk, krwi i łez!-Moama dostojnie usiadła na kamieniu.
-:-
Evia, Erno i Haren szli ciemną nocą. Na niebie lśniły gwiazdy, a księżyc oświetlał Lwią Skałe widzianą na horyzońcie.
-Zniszczymy Zarysa?- zapytał Haren patrząc na Evie wspinającą się na górke z suchej gliny.
-Teraz zajdzie słońce Czarnego Legionu,a wzejdzie mojego-Evia popatrzyła poważnie na Lwią Skałe i cicho warkneła.
-*-
Hej!Już jestem jak podoba wam się rozdział?
1.Czy będzie wojna?
2.Czy Moama się zmieniła odkąd poślubiła Zarysa?
3.Czy Narra urodzi syna?
Do Emilki Uru: Opowiadanie o Chace zostało skończone zapraszam do czytania.
Pozdrawam.
-Albo urodzisz mi syna albo czeka cie śmierć
-Ja no dobrze-lwica popatrzyła smutno w ziemie i udała się na spacer.
-:-
Stado było gotowe do dalszej wędrówki. Na czela stał Erno, Evia i Haren. Evia dalej nie mogła uwierzyć że Erno jest jej bratem. Jednak cieszyła się. Erno był mądrym, spokojnym i przyjacielskim lwem.
-Rozumiem, że jesteśmy w doolinie za górami- rzekła Evia oglądając góry.
-Raczej opuszczamy doline- oznajmił dumnie Haren. Czół się jak prawdziwy przywódca, jak... król.
Wataha lwów podeszła do dwóch gór, które tworzyły przesmyk.
-Tu może być niebezpiecznie- poimformował czarny lew.
-Nic nie stanie nam na przeszkodzie-powiedział luzacko Haren i ruszył pewnym krokiem przed siebie.
Biała lwica niepewnie ruszyła za lwem. Około godzine później stado znalazło się na granicy Ziemi Śmierci.
-A więc znowu w domu-Erno wypią pierś i zrobił głęboki wdech.
-Czas na wojne?- zapytał podekscytowany Haren.
-Nie jeszcze nie. Przepowiednia jeszcze się nie spełniła-przyznał Erno i zmarszczył brwi.
-Jedna plaga już była. Czekamy na kolejne dwie
-Ide się przejść-oznajmiła Evia i oddaliła się od stada.
-Uważaj na siebie!
-Haren co ty się nią tak przejmujesz?-zapytał Erno uderzając lwa w bok.
-Ja? Skond!!
-Oj skowronku, ktoś się tutaj zakochał-zaśmiał się syn Eramy.
-Co ty wymyślasz!-Haren rzucił się na Erna.
-Oo bawimy się?-zielonooki odskoczył po czym wdrapał się na grzbiet ,,brata".
-:-
Księżniczka szła samotnie po Ziemi Śmierci. Nie byłu tu pięknie. Brak wody, szara ziemia, wszędzie kości,krew i brak drzew. Nawet słońce nie miało ochoty wyjść zza chmur. Gdy Evia znalazła gruby kij wsadzony w ziemie( dawne drzewko) ujrzała kępke trawy i pare kwiatów.
-A więc coś tu żyje!
Nagle nad głową Evi przeleciały dwa zielone ptaki.
-Zasługa władców-księżniczka ułożyła soę wygodnie na soczystej trawie. Po chwili obok Evia pojawił się zarys czarnej postaci.
-Kim jesteś?- zapytała Evia wstrzymując oddech.
-Jestem Erama. Twoja matka-oznajmił duch spokojnym, przyjacielskim tonem.
-Yyy...-biała lwica odsuneła się gwałtownie.
-Spokojnie, ja jestem tylko duchem, nic ci nie zrobie
-Jeeesteś moją matką?
-Tak, i mamą Erna
-Jesteś podobna do niego...
-Może i tak. Ale przychodze tu w innej sprawie. Mam mało czasu.Jesteś księżniczką, musisz poprowadzić stado i pokonać Zarysa, to twoje zadanie. Przywołaj pokój.
-Myślałam,że Ziemia Śmierci jest okropna, a tu są kwiaty, trawa i ptaki
-Owszem ale są to śladowe ilości.Niedawno na świat przyszła lwica,została przyjęta jako księżniczka
-Skoro ty pragnełaś wolności to czego o nią nie walczyłaś?
-Byłam słaba. Teraz królową jest Moama i ona nienawidzi Zarysa, ma władze nad Ziemią Śmierci i może ją troche poprawić na lepsze
-Rozumiem- powiedziała cicho Evia. Duch rozpłyną się w powietrzu. Evia siedziała i myślała. Do jej głowy przychodziły nowe myśli.
-:-
Narra biegła najszybciej jak mogła. Do oczu napływały jej łzy. Gorączkowo szukała Moamay.
Królowa myła brązowe lwiątko leżąc daleko od lwiej skały i rozmawiając z Loksim.
-Moamo! Ja nie wytrzymam ja chce odejść z tego świata!-krzyczała Narra.
-Narro spokojnie- królowa starała się mówić delikatnie.
-Zarys chce cie zdradzić, chce abym urodziła mu syna-Narra gożko płakała. Moama wstała podała lwiątko Loksjemu. Płacząca lwica zrobiła zdziwioną minę na widok tego co zrobiła Moama.
-Zarys przegina. Musimy zorganizować strajk, bunt-warkneła Moama.
-Dlaczego spotykasz się z tym lwem?- zapytała Narra.
-Loksim? To mój mąż
-Zarys jest twoim mężem!
-Nie, nie jest- zaprzeczyła surowym tonem Moama-Jako królowa zabraniam spotykania się z Zarysem
Narra otarła łzy w jej oczach zabłysła zemsta.
Wieczorem Moama zebrała wszystkie lwice.
-Musimy sprzeciwić się Zarysowi,tak nie może być!
-Ale on jest potężny ma swoją armie- szepneła jedna z lwic.
-Jesteśmy silniejsze psychicznie!-warkneła Gaja.
-Nie damy mu się!! Stworzymy własną armię!-krzykneła Satyni.
-Tak! -wszystkie lwice triumfalnie rykneły.
-To będzie koniec naszych męk, krwi i łez!-Moama dostojnie usiadła na kamieniu.
-:-
Evia, Erno i Haren szli ciemną nocą. Na niebie lśniły gwiazdy, a księżyc oświetlał Lwią Skałe widzianą na horyzońcie.
-Zniszczymy Zarysa?- zapytał Haren patrząc na Evie wspinającą się na górke z suchej gliny.
-Teraz zajdzie słońce Czarnego Legionu,a wzejdzie mojego-Evia popatrzyła poważnie na Lwią Skałe i cicho warkneła.
-*-
Hej!Już jestem jak podoba wam się rozdział?
1.Czy będzie wojna?
2.Czy Moama się zmieniła odkąd poślubiła Zarysa?
3.Czy Narra urodzi syna?
Do Emilki Uru: Opowiadanie o Chace zostało skończone zapraszam do czytania.
Pozdrawam.


Fantastyczny rozdział i oczywiście,czekam na next
OdpowiedzUsuń1.Tak
2.Tak,ale na silniejszą
3.Myślę,że córkę
Pozdrawiam c: