sobota, 17 czerwca 2017

3. Początek Wyprawy

Ziemia Śmierci dalej była okropnym miejscem w Afryce. Nic się nie zmieniło dalej śmierć,krew i mękka. Tylko w małym zakontku Ziemi Śmierci zakwitła miłość.
Nastał ciepły poranek, w małej jaskini spała Moama razem z Ernem i Harnem. Lwicy zachciało się pić. Gdy próbowała wstać poczuła,że na plecach czyjąś ciężkął łapę. Była to czarna łapa Loksjego. Lwica wyczołgała się spod łapy partnera. Na zewnątrz byla jeszcza poranna mgła, a zza chmur słońce posyłało ciepłe promienie. Moama poczuła,że to będzie najwspanialszy dzień w jej życiu. Choć sawanna nie była ładna, to mgła i promienie nadawały jej odrobine uroku. Moama miała teraz rodzine. Dwóch wspaniałych synów i Loksjego, którego bardzo pokochała. Kiedy lwica podeszła do wodopju, z nienacka ktoś wrzucił ją do wody. Moama szybko wyskoczyła z wodopoju i usłyszała męski śmiech.
-Loksi,mogłabym dostać zawału- powiedziała Moama cała mokra.
-Nie przesadzaj- zaśmiał się lew i przytulił do partnerki.
To właśnie Loksi i Moama byli jedyną parą, która bardzo się kochała.
-♥-
Wszędzie było mnóstwo krwi i kości. Mały Erno z Bólem głowy patrzył na śmierć Eramy. Nagle to mały Erno znalazł się pod łapami Zarysa.
-To twój koniec chłopcze!!-ryknął Zarys.
----
-Erno obódź się!!-krzyczał Haren.
Erno cały mokry wstał z posłania.
-Co ci się stało?-zapytał Haren.
-Miałem dziwny sen-mruknął zielonokoki wciąż dysząc.
-To tylko sen. Idziesz ze mną podokłuczać hienom?
-Nie wolono nam, a poza tym dzisiaj idziesz z ojcem do Zarysa-rzekł Erno i wyszedł z jaskini.
Chłopcy pobiegli szukać rodziców.
-Pewnie znowu się przytulajął- westchnął zażenowany Haren.
-Haren. Chodź tu!-zawołał Loksi.
-Tak tato?
-Na twojej głowie wyrosła już spora część grzywy i na piersi tak samo
Loksi przerwał.
-Tak wiem i przez to że jestem już trochę dojżały muszę iść do króla- mruknął Haren.
-Nie-zaprzeczył czarny lew.
Haren zrobił duże oczy.
-Nie pozwole aby ten tyran zrobił z ciebie to co zrobił ze mnął-powiedział Loksi patrząc na Moame.
-Będziesz musiał razem z Ernem uciec. Tu nie ma miejsca dla was-szepnęła smutno Moama.
-Mamo, tato nigdzie nie pójdziemy- Erno popatrzył z przerażeniem na rodziców.
-Erno, ty też jesteś już w podobnym wieku co Haren. Musicie iść, poradzicie sobie- Loksi nie chciał opuszczać dzieci.
Nagle w oddali Moama zauważyła zarys szarej postaci.
-Erno do jaskini!-pisneła lwica.
Erno wbiegl do jaskini.
-Loksi pan cię wzywa-mruknął szary lew.
-Już idę- westchnął Loksi.
-Masz przyjść wieczorem z żoną a z synem jednak jutro- kontynuował strażnik.
Loksi kiwnął głowął a strażnik odszedł.
-Po co mam tam iść?-zapytała przerażona Moama.
-Nie mam pojęcia, ale musimy odprowadzić synów.

Po paru godzinach Erno,Haren, Moama i Loksi znaleźli się na Afrykańskiej plaży.
-Po co tu przyszliśmy?- zapytał Haren.
-To tu widzimy się ostatni raz- Moama zalała się łzami.
-Co???-Erno przytulił Moame.
-Tam w oddali jest Rajska Wyspa, to tam zamieszkacie- Loksi z trudem powstrzymał się od szlochnięcia.
-Jak mamy się tam dostać?-zapytał Haren patrząc na morze.
-Tu jest tratwa zrobiona przez potomków Rafikiego- Loksi pokazał chłopcom tratwę zrobioną z bali.
-A skond mamy wiedzieć gdzie jest wyspa?-Erno zadał ostatnie pytanie.
-Duchy przeszłości was poprowadzął- Loksi przytulił synów, po nim zrobiła to Moama.
-Żegnajcie-biała lwica szlochnęła.
Dwa lwy wskoczyły na tratwę i po woli oddalali się od brzegu.
-Poradzą sobie?- Moama dalej szlochała.
-Tak. Duchy są z nimi- Loksi przytulił żonę i oboje ruszyli do króla.
--
-Loksi, zabiłem swoją żonę ponieważ była do bani, a teraz szukam drugiej- oznajmił Zarys, gdy tylko Loksi znalazł się w jaskini króla.
-Co mogę zrobić panie?- zapytał z obawął Loksi.
-Twoja żona jest idealna-mruknął król.
Loksi już miał rzucić się na władcę, lecz jego nogi odmówiły posłuszeństwa.
-Będzie idealną królowął.
-Panie nie mogę się zgodzić, Moama jest moją żonął- serce Loksjego wskoczyło mu do gardła.
-Jak śmiesz mi odmawiać!-ryknął Zarys i podrapał Loksjego.
Loksi miał teraz znamię takie jak Skaza.
-Moama!-król zawołał.
-Tak panie?-syknęła Moama potchodząc do Loskjego.
-Zostaniesz moją żonął-mruknął władca.
-Nigdy!!-ryknęła Moama i wskoczyła na tyrana.
Lew zaczął walczyć z lwicął. Moama zdołała tylko go podrapać i odgryźć kawałek jego ucha. Lwia upadła na ziemię.
-♥-
Jak wam się podoba? Dosyć krótki ale następny będzię długi.
1.Co się stanie z dwoma braćmi?
2.Czy Moama wyjdzie za Zarysa?
Już niedługo obrazki bohaterów.

2 komentarze:

  1. Fantastyczny rozdział i oczywiście czekam na next.
    Ciekawi mnie,co się dzieję z tą białą lwiczką
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już niedługo się dowiesz. A i zapraszam do zakładki bohaterowie.

      Usuń