środa, 9 sierpnia 2017

12.Druga plaga

Evia przegryzła z niesmakiem kawałek suchego patyka. Jej brzuch domagał się pokarmu. Jej gardło przechodziło kryzys, brak wody, czegoś mokrego i orzeźwiającego. Lwica zatrzymała się buntowniczo.
-Jak mamy walczyć? Nasz organizm potrzebuje energi
-Damy rade- odpowiedział spokojnie Erno. 
Evia spojrzała z odrazą na ojczyzne. 
-Jak te lwy tu żyją?- pomyślała i ruszyła dalej. Już nie była tak dobrze zbudowana jak kiedyś. 
-To tu- oznajmił Haren kiedy oczom lwów ukazała się Lwia Skała.
-Zmieniło się tu- przyznał Erno. Kiedy czarny lew był mały pozwalał sobie na oglądanie Lwiej Skały z ukrycia. Do okoła niej byłya krew, susza i kości. Teraz gdzie niegdzie rosła trawa i kwiaty. Nawet pojawiła się mała rzeczka.
Trójka przywódców zatrzymała stado.
-Jaki mamy plan?- zapytał Haren.
-Co?! Przez te 24 godzini nic nie wymyśliłeś!!-oburzyła się Evia.
-A niby czemu jego się nie czepiasz?- warkną Haren i pokazał łbem na Erna.
-To może ty Haren pójdziesz tam na kilka dni. A my przez ten czas przygotujemy się do walki-zaproponował Erno nie widząc innego wyjścia.
-Czemu ja?!
- Bo Zarys chciał abyś to ty walczył u jego boku!
-Erno ma racje-przytakneła Evia.
Haren pomyślał chwilę
-Jutro rano
-:-
Mała brązowa kulka bawiła się w łapach starej lwicy. Łapała ząbkami pazury i próbowała pociągnąć babcię za wąsy. Zarys smacznie spał w jaskini pilnowanej przez dwa beżowe lwy. 
-A więc kiedy?- szepneła Gaja chowając się w ukrytej jaskini.  
-Jutro. Gdy wszystkie lwy pójdą na narade my zaskoczymy Zarysa- powtórzyła cicho Moama
Po chwili do jaski i wleciał czerwony ptak.
-Pani,Narra nie żyje. Zaraziła się. Epidemia nadchodzi
Moama wytrzeszczyła oczy. Wszystkie lwice oddały chodł nieżyjącej już przyjaciółce, pochylając głowy. 
Królowa opóściła stado udając się do Zarysa.
-Śpisz jeszcze?-warkneła wchodząc do jaskini. 
-Nie tak ostro- mrukną król.
-Ładnie to tak łamać prawo,któro się samemu wymyśliło-prychneła lwica.
-Nie wiem o czym mówisz
-Zdradzasz mnie z Narrą
-Kto tak powiedział?- zapytał król myjąc leniwie łapy.
-Narra mi powiedziała- odpowiedziała dumnie władczyni.
-Żeee ccoo??-król wybałuszył oczy-Ja jej pokaże...
-Już ją zabiłam- rzekła Moama z pokerową miną.
-Ja...k to?
-Co myslałeś, że jestem bezbroną lwicą tak?!
Zarys pomyślał chwile.
-Musze cie mieć na oku
-:-
Evia siedziała samotnie wpatrując się w gwiazdy. Jej błękitne oczy wyglądały jak jedne z tych gwiazd.
-Co robisz?- zapytał Haren podchodząc do lwicy.
-Oglądam gwiazdy i myśle o tobie
-O mnie?A nie powinnaś o Ernie-odparł kwaśno lew.
-Tak o nim też. Ale boje się że...
-Że zgine?- przerwał Haren.
-Tak i...
-I martwisz się o mnie- Haren zrobił zatroskaną minę-Jakie to urocze
-No wiesz-powiedziała z pogardą Evia-Ja tu się o ciebie martwie a ty się wyśmiewasz, myślałam że może troche się zmieniłeś
-Nikt nie zmienia się tak szybko
-Właśnie widze-sykneła Evia i zostawiła Harena samego.
Nastał dzień. Brązowy lew oddalił się trochę od stada. Przełkną ślinę i ruszył prosto do Lwiej Skały. Dla bezpieczeństwa wysuną pazury. Przed oczami lwa ukazało się wspomnienie, widziała czarnego lwa o zielonych oczach i lwice- jego matke. Sam stał obok Loksjego,mały i bezbronny.
Słońca nie było, wiatru też nie. Nie można było odróżnić pory deszczowej od suszy.  Lew szedł niepewnym krokiem. Po drodze spotkał jasnożółtą lwicę z blizną na oku. 
-Kim jesteś?- warkneła lwica i wysuneła pazury.
-Pochodze z Rajskiej Ziemi, jestem wyrzutkiem- powiedział obojętnie Haren.
-Podejdź tu-poprosiła lwica. Lew podszedł niepewnie. Lwica otworzyła oczy.
-Ty żyjesz! Myślałam, wszyscy myśleli, że...
-Nie wiem o co ci chodzi-fioletowooki schował pazury.
-Jesteś syn Moamy i Loksjego. Haren-szepneła.
-A ty to kto?
-Jestem przyjaciółką twojej mamy
-Masz jakieś imie?
-Gaja, ale to nie ważne. Twoja matka jest żoną Zarysa, czyli jest królową i my zaplanowałyśmy spisek przeciwko Zarysowi-powiedziała szybko Gaja-Ale uważaj panuje zaraza
-Druga plaga- powiedział sam do siebie.
-Jaka plaga?
-Ja i Erno słyszeliśmy przepowiednie od władców i...
-Jaki Erno?-zapytała Gaja.
-No tak ty nie wiesz. Syn Eramy, moja mama się nami opiekowała
-A więc dzieci Eramy żyją?? Jakie szczęście!
-Cicho. Zaprowadź mnie do Zarysa i nic nikomu nie mów o mnie. Jasne??
-Tak 
Nie mineła pare minut, a Haren i Gaja znaleźli się przed wejściem do jaskini.
-Panie-Gaja i brązowy lew weszli do jaskini. Oczom Harena ukazała się matka trzymająca w łapach małe brązowe lwiątko.
-Zostałem wygnany i czy mógłbym dołączyć do stada jako wojownik-rzekł poważnie.
-Potrafisz walczyć?- zapytał Zarys.
-Tak
-A więc masz okres próbny. Gaja zaprowadź tego lwa do oddziału Loksjego.
Na wspomniane imie Haren poczuł ciarki na ciele. 
Gaja zaprowadziła lwa do jaskini oddziału Loksjego. 
Było tam cicho, zimno i wilgotno. Haren niechętnie wszedł do jaskini. Gaja została na zewnącz. 
-Yyyy... Mam być w tym oddziale- powiedział niepewnie Haren rozgladajac się po jamie.
-Kim jesteś i jak cie zwą?-zapytał męski głos dobiegający gdzieś z jamy.
-Jestem, yyyy... no jeśli jesteś Loksi to...
-Tak to ja- przerwał głos i z głębi jaskini wyłoniły się czerwone ślepa.
-Tato...- jękną Haren.
-O Boże! To ty żyjesz !- teraz już było widać całą sylwetke lwa. Brązowy lew ze łzami wzruszenia przytulił Loksjego.
-Myślałem, że już was nigdy nie zobacze
-Jak ty urosłeś! No pokaż się niech cię obejrze. Prawdziwy kawał lwa. Znalazłeś już sobie lwice? Gdzie Erno? I jak się tu znalazłeś?!
-Tato zadużo pytań!-zaśmiał się Haren- Erno jest niedaleko skały ale nie przyjdzie tu narazie. Mamy plan nasze stado...
-Założyliście stado?
-No nie do końca. To sado Evi.
-Jakiej Evi? Twojej wybranki?
-Tato! Evia była księżniczką Rajskiej Wyspy. Nie jest moją wybranką.
-Ale kochacie się?-Loksi nie dawał za wygraną.
-Jezu tato!
-No dobra, dobra
-A teraz słuchaj-Haren wzią głęboki wdech-Mieszkaliśmy na Rajskiej Ziemi dobre pare tygodni, jednak przez nie wiedomo co zapadła się pod wode. Musieliśmy uciekać. Znaleźliśmy się na Ziemi Śmierci. Póżniej pogoniła nas pierwsza plaga-robaki. Dotarliśmy na pustynie- królestwo za góram. Aż nakońcu dostalismy się tu aby zgładzić Zarysa-Haren otarł pot z czoła.
Loksi słuchał uważnie, po chwili milczenia powiedział:
-Nasze Lwice szykują atak na Zarysa. Badź gotowy.
-Jasne
-Idź teraz do matki porozmawiajcie. Ucieszy sie jak cie zobaczy.
Haren opóścił ojca i wybrał się z Gaja do Moama. Królowa leżała obok małego wodopoju. W łapach trzymała Asante. 
-Mamo- powiedział surówo Haren widząc małą brązową kulke.
-To ja was zostawiam- rzekła Gaja i oddaliła się od fioletowookich.
-Och synku!-oczy Moamy napełniły się łzami.
-To jest wasze dziecko?- zapytał poważnie Haren nie okazujac radosci.
-Tak, Asanta, patrz ma takie oczy jak ty. Haren jak ty się tu znalazłeś?
-Władcy- powiedział krótko.
-A gdzie Erno?-Moama mówiła czule.
-Za skałą- serce Harena waliło ze złości.
-Haren, skarbie co ci się stało? 
-Nienawidze cie!!!-zaczą krzyczeć-Jak mogłaś!!!
-Haren zachwouj się-uspokoiła Moama.
-Jak mam się zachowywać gdy widze to coś!!- Haren wskazał na Asante-Jak mogłaś do tego dopóścić! Zawiodłem się na tobie!
-Haren!
-:-
No nareszcie kolejny rozdział! Wybaczcie,że bez obrazków ale ostatnio nie mam czasu.
1.Czy chcecie kolejny rozdział?
2.Co sądzicie o zachowaniu Loksjego?
3.Czy Haren dowie się prawdy?
4.Czy nie nudzi was ten blog?
Zachęcam do komentowania postów. Bez komentarzy nie ma rozdziałów o chęci. Jeśli chcecie kolejny rozdział muszą być pod tym postem przynajmniej 3 komentarze.
Pozdrawiam

1 komentarz:

  1. 1.Oczywiście,że tak!!
    2.Dobre
    3.Tak
    4.Nie!!
    Fantatyczny rozdział i oczywiście,czekam na next! :)
    Pozdrawiam c:

    OdpowiedzUsuń